Poniedziałek, 20 stycznia 2025 r., imieniny Fabiana, Sebastiana, Dobroniegi

Pogotowie Reporterskie

Zdaniem burmistrza

Często nie potrafimy docenić tego, co mamy. Jako gospodarz gminy, najlepiej wiem, jak wiele mamy w gminie do zrobienia, jakie są oczekiwania mieszkańców – najczęściej uzasadnione, ale też jak nikt wiem ile zostało zrobione w zakresie oświaty.

Kapitalne remonty obiektów, odnowione otoczenie szkół i przedszkoli, dodatkowe wyposażenie - tego wszystkiego często nie dostrzegają nasi mieszkańcy, za to widzą to przybysze.

Kilka tygodni temu dyrektor Szkoły Podstawowej nr 5 rozmawiała z nauczycielem z Łodzi poszukującym pracy, ponieważ ci państwo przeprowadzili się z Łodzi do jednej z podłaskich miejscowości. Pan nauczyciel był zaskoczony stanem obiektu i jego otoczenia. Stwierdził, że takiego obiektu szkolnego, tak dobrze usytuowanego, jeszcze nie widział. Podobna była ocena jednego z mieszkańców nowego osiedla w Warszawie. Rzeczywiście, ciekawe rozwiązania architektoniczne budynku, pływalnia, orlik, siłownia i ogród różany tworzą rzadką i bardzo udaną kompozycję. Przy okazji – co widać – skrajna susza nie służy nieukorzenionym roślinom ogrodu różanego. Mimo podlewania niektóre się nie przyjęły. Koszty nowych nasadzeń oraz podlewania ponosi wykonawca.

 

Kresy 1939 roku

Dwa numery wstecz w „Panoramie” opisałem jak rodzinie Szurogajłów udało się opuścić kresy wschodnie jesienią 1939 r. Od Pana K. Malinowskiego otrzymałem e-maila: Cieszy mnie, że ktoś w Orchowie pamięta jeszcze o rodzinie Szurogajłów, choć ani ich, ani ich domu już dawno tam nie ma. /.../ Jakub Szurogajło był Polakiem nie Rumunem. Ostatnią informację konsultowałem z krewną Państwa Szurogajłów, ale się nie upieram. Najważniejsze, że J. Szurogajło był niewątpliwie polskim patriotą, którego rok śmierci zaczerpnąłem z grobowca Państwa Szurogajłów, który został wybudowany w latach 60. ubiegłego wieku. Jeszcze jeden szczegół. Pan Jakub został pochowany przy głównej alei. Kiedy wybudowano wspomniany grobowiec, szczątki ekshumowano i przeniesiono do grobowca, a na wolnym miejscu pochowano kolegę ministranta Dariusza Lisieckiego, który zginął w wypadku kolejowym.

A oto druga zapowiedziana 2 miesiące temu opowieść o ucieczce z kresów wschodnich II RP. Kazimierz Strzelczyk z Orchowa był przez wiele lat komendantem posterunków Policji Państwowej na kresach. Ostatnie miejsce to Złote na Wołyniu. Kazimierz i Cecylia Strzelczykowie mieli 2 synów: 4-letniego Januszka i urodzonego w 1939 r. Józia. Po chrzcie Józia w lipcu 1939 r. wobec narastającego za-grożenia Cecylia wraz z maleńkim synkiem pojechała do swoich rodziców na Podkarpacie do Dydni w pow. Krosno. Janusz został z ojcem, któremu dom prowadziła i opiekowała się dzieckiem siostra Janina.

Po wejściu Rosjan Kazimierza aresztowano, a następnie w wyniku interwencji miejscowych zwolniono. Minął jakiś czas i znajomy Ukrainiec uprzedził, iż nadchodzącej nocy komendant zostanie ostatecznie zatrzymany. Kazimierz umówił się z siostrą Janiną w określonym miejscu w lesie (lasy ciągnęły się kilometrami) i tam się skrył. Podczas próby przekroczenia tzw. zielonej granicy zostali zatrzymani przez Rosjan, załadowani do bydlęcego wagonu i wiezieni na wschód.

Kazimierz znał doskonale sowiecki raj, bowiem często uciekinierzy przekraczali granicę. Złapani przez policję lub KOP byli nocą odstawiani na granicę z poleceniem powrotu. To był problem, bowiem wielu odmawiało przekroczenia granicy na powrót, opowiadając o straszliwym głodzie, przypadkach kanibalizmu itp. Dziś wiemy o milionach zagłodzonych ludzi w latach świadomie wywołanego tzw. wielkiego głodu. Oficjalne odstawienie uciekiniera oznaczało natychmiastowe zastrzelenie nieszczęśnika przez służby sowieckie. Należy wyjaśnić, iż polskie służby musiały reagować, bowiem granicę przekraczali często sowieccy szpiedzy i dywersanci.  

Zasobni w taką wiedzę Kazimierz i Janina zdecydowali się raczej ponieść śmierć podczas ucieczki niż biernie poddać się strasznemu losowi. Wraz z 4-letnim Januszkiem uciekli przez dziurę w podłodze wagonu. Na Podkarpacie dotarli przed samymi Bożym Narodzeniem 1939 r. i tam spędzili wojnę. Janina to moja Mama, Kazimierz to jej rodzony brat, a Janusz był moim chrzestnym.

 

VII Festiwal Róż

Był pod wieloma względami niezwykle udany. Z naszej oferty skorzystało wielu gości z innych miast. Choćby na część konferencyjną przyjechało 20 mieszkańców Wieruszowa. Bardzo, bardzo dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do jego organizacji. Cieszę się, że rosną godni następcy szkółkarzy. Wyróżnia się 17-letni Mateusz Sobieszek, który dokonał krzyżówek i jest zapraszany jako sędzia na międzynarodowe wystawy.

 

11 lipca 2019 r. 

Gabriel Szkudlarek

 

Skomentuj [ 0 ]
12:45, 31.07.2019 r.

Powrót do strony głównej


Wasze komentarze

Brak komentarzy

Dodaj komentarz




Redakcja serwisu ŁaskOnline.pl nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy zamieszczonych przez internautów. Należą one do osób, które je zamieściły.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Popularne artykuły

Reklama

Reklama
Reklama

      

Najnowsze ogłoszenia

Przeglądaj

Dodaj ogłoszenie bezpłatnie

Reklama
Reklama
Reklama

Ostatnio na forum

Więcej dyskusji


      

Najnowsze komentarze

Pogoda

Facebook

Najnowsze zdjęcia

© Copyright 2011-2025 LaskOnline.pl - Codzienna Gazeta Internetowa

Realizacja: PRO-NET